RPP wystawiła właśnie piłkę kancelariom frankowym, które pewnie zechcą namawiać swoich klientów, by nie dali się omamić ugodami z bankami, bo te narażą ich na kolejne ryzyko. To ryzyko właśnie się zresztą materializuje. Zaciekli wrogowie banków mają teraz żer. A i skarbówka dorzuci tu zaraz trochę smakowitego sianka, jeśli ministerstwo finansów nie zdecyduje się zwolnić frankowiczów z podatku.
Po ostatniej podwyżce stopy referencyjnej z 0,1 proc. do 0,5 proc. rata kredytu hipotecznego w złotych nie wzrośnie znacząco. Jak wylicza Expander, rata przeciętnego kredytu na 300 tys. zł po decyzji RPP wzrośnie z 1399 zł do 1462 zł, czyli o 63 zł miesięcznie. I to nie od razu, bo banki najczęściej aktualizują oprocentowanie kredytu raz na trzy miesiące.
Krok RPP jest symboliczny. I przy okazji może zostać wykorzystany przez frankowiczów, którzy publicznie namawiają innych, by nie szli na żadne ugody. A jeszcze bardziej przez kancelarie frankowe, które w ostatnich dwóch latach wyrosły jak grzyby po deszczu i zarabiają niezłe pieniądze na konflikcie o franki.