Gdy sąd wydaje wyrok o unieważnieniu umowy kredytowej to od tego momentu mamy do czynienia
ze stanem jak, gdyby ta umowa nigdy nie została zawarta. Nie może od tej chwili wywoływać żadnych skutków prawnych – kredyt nie jest zaciągnięty, więc nie ma czego spłacać.
Frankowiczom, którzy spłacali kredyt, po unieważnieniu umowy zaczyna przysługiwać roszczenie o zwrot zapłaconych środków pieniężnych jako świadczenia nienależnego, zgodnie z przepisami Kodeksu Cywilnego o bezpodstawnym wzbogaceniu. Nie można zapomnieć o tym, że tak samo bankowi przysługuje roszczenie o zwrot wypłaconej kwoty. Lecz są to dwa rożne i niezależne roszczenia.
Wyobraźmy sobie, że frankowicz w 2008 roku zaciągnął kredyt indeksowany do CHF w wysokości 100 000 złotych , a aktualnie spłacił z niego 70 000 złotych. Gdy umowa zostaje uznana za nieważną zaczyna
mu przysługiwać roszczenie o zwrot tej kwoty, którą zdążył już spłacić. Jednocześnie sąd posiada roszczenie o zwrot całości kwoty kredytu jakiego udzielił. W wyniku obu tych roszczeń, frankowicz będzie musiał dopłacić pozostałe 30 000 złotych, aby spełnić świadczenie wobec banku.
W tej sytuacji frankowicz jest w bardzo dobrej sytuacji. Nie musi on oddawać większej kwoty od tej, która była przedmiotem umowy, gdyż nie zawiera ona odsetek czy ubezpieczenia. Skoro dochodzi do sytuacji tak jakby ta umowa nigdy nie istniała to możliwe jest również dokonanie wykreślenia hipoteki
z nieruchomości, która niezależnie od tego, pozostaje jego własnością, mimo nieważnej umowy.
W rozliczeniu nieważnej umowy frankowej możliwe jest wykorzystanie przez sąd teorii dwóch kondykcji lub teorii salda. Według pierwszej z nich po unieważnieniu umowy spotykamy się z sytuacją, w której obie strony się bezpodstawnie wzbogaciły. W związku z tym, każdej z nich przysługuje odrębne roszczenie, którego może dochodzić niezależnie od roszczenia drugiej strony.
Natomiast w teorii salda porównujemy wartość wzbogacenia obu stron nieważnej umowy, a następnie wyliczeniu różnicy. Obie te teorie były stosowane przez długi czas, jednak Sąd Najwyższy w 2019 roku wybrał jedną z nich. W swojej uchwale uznał, że to teoria dwóch kondycji jest prawidłowa.
Roszczenia frankowiczów przedawniają się z upływem 10 lat, zaś banków w ciągu 3 lat.
Chwilę tę liczy się, w przypadku frankowiczów, od momentu dowiedzenia się o wadliwości umowy,
co oznacza najczęściej rok 2019. A z kolei dla banku przyjmuje się chwilę, gdy dowiedział się o tym,
iż kredytobiorca, który wziął kredyt frankowy wyraża zgodę na unieważnienie umowy. Pokazuje to,
że świadczenia obu tych podmiotów nie są przedawnione.
Może się również zdarzyć, że w niektórych przypadkach umowa kredytowa może być tak skonstruowana, że unieważnienie jej będzie niemożliwe. Nie wszystkie umowy jakie były zawierane przez banki
są umowami, w których można znaleźć zapisy pozwalające na uznanie jej za nieważną. W takiej sytuacji nie można zapomnieć, że istnieje też opcja odfrankowienia, dlatego też istotne jest, aby przed podjęciem działań skonsultować się z osobą, która oferuje pomoc prawną dla frankowiczów.
Adwokat Rafał Przybyszewski posiada bogate doświadczenie w prowadzeniu spraw sądowych. Na co dzień doradza klientom w skomplikowanych zagadnieniach cywilnych, spadkowych, rodzinnych i karnych. Pomaga też przedsiębiorcom rozwiązywać ich bieżące problemy.
+48 668 003 285